Brat Albert – specjalista od skutecznego szukania
W życiu szukamy wielu rzeczy. Wiele chcemy zdobyć, dostać, dowiedzieć się – mieć. Poszukiwanie jest wpisane w naszą naturę, a ciekawość niejednokrotnie bywa najskuteczniejszym motywem działań.
Nie sztuka jednak szukać, lecz znajdywać.
Ale nie tak na niby, żeby nabrać samego siebie i jeszcze parę innych osób dokoła, ale z głębi serca. Naprawdę.
Pan Jezus powiedział: Szukajcie, a znajdziecie.
Specjalistą od poszukiwań jest niewątpliwie święty Brat Albert, którego wspomnienie obchodzimy 17 czerwca. Jako młody człowiek musiał dokonywać niełatwych wyborów i mierzyć się z ich skutkami. Udział w powstaniu styczniowym przypłacił kalectwem i ucieczką na emigrację. Zmagał się z rozłąką z bliskimi, trudnościami finansowymi i tym, że być może nigdy nie będzie mógł powrócić do Polski. W poszukiwaniu swojego miejsca w życiu przebywał w Paryżu, Monachium, Gandawie i we Lwowie. Studiował inżynierię (pod naciskiem swoich bliskich) oraz malarstwo (pod naciskiem swojego serca). Był przyjacielem wielu ówczesnych celebrytów, między innymi: Aleksandra Gierymskiego, Leona Wyczółkowskiego, Heleny Modrzejewskiej. Nie wahał się stawiać pytań i szukać do nich odpowiedzi. Nie wahał się po czasie stawiać tych samych pytań i na nowo poszukiwać odpowiedzi.
To szczere i bezkompromisowe poszukiwanie prawdy doprowadziło go do znalezienia jednej, jedynej odpowiedzi na najważniejsze pytanie – o sens życia i o jego cel. Tym celem stał się dla niego Jezus – taki właśnie, jakiego usiłował sportretować we wciąż niedokończonym obrazie Ecce Homo. Pobity, opluty, brudny, spocony, poraniony, spokojny, piękny. Ecce Homo – oto człowiek. Człowiek, w którym inni nie są w stanie, a może zwyczajnie nie chcą, zobaczyć Bożego piękna i Bożej godności. Człowiek, który sam najczęściej również o tym nie pamięta i z tej niepamięci przestał już pytać, szukać i znajdywać to, co tak bardzo pragnie być odnalezione. Brat Albert szukał i odnalazł.
Szukajmy i my. I znajdujmy to każdego dnia, na nowo. s. Edyta Albertynka