Parafia pw. św. Leona Wielkiego w Wejherowie
MENU
Refleksje z zachrystii
Lutowi patronowie i sakramentalia
ks. Proboszcz
2010-02-07

Początek lutego w naszej świadomości liturgicznej przynosi nam wspomnienia świętych, których tradycja określa jako szczególnych orędowników naszych ludzkich niedostatków i niedostatków trapiących nas nieszczęściach. Bo każdemu może zdarzyć się niedyspozycja związana z używaniem głosu. Sprawnością, która nam jest potrzebna nie tylko w przekazie koniecznych informacji, ale też wypełniającą przestrzeń między ludzką a więc utrwalającą więzi miedzy nami. W błogosławieństwie, więc św. Błażeja – patrona tego rodzaju niedyspozycji przyjmujemy sakramentalium a więc cząstkę Mocy Bożej, która wspiera ducha i służy ciału. Podobnie ma się rzecz ze szczególnym wstawiennictwem św. Agaty. Ta starożytna chrześcijańska Święta wspominana w najstarszym Kanonie rzymskim, dziewczyna wielkiej urody potrafiła przeciwstawić się niegodziwym konkurentom do jej ręki. Umęczona dziś oręduje za nami w różnych nieszczęściach. Jeszcze niedawno święcono w jej wspomnienie chleb, sól i wodę. Chleb i sól – symbole potrzeby fizycznej i duchowej każdego człowieka.
    Jeszcze w przedsoborowej liturgii chrzcielnej, chrzciciel wkładał do ust dzieciątka ziarenko soli z wypowiadaną modlitwą „przyjmij sól mądrości”. A chleb - sami wiemy, w jakim trudzie i znoju i przy jakim poświęceniu potrafimy go zdobywać. We wspomnienie św. Agaty niewiasty mądrej i dzielnej uczymy się nabierać dystansu do tego, co skończone i orientować się na to, co wieczne. Oczywistym dopełnieniem związanych z lutowymi świętymi jest sama Matka Boża, którą w tradycji naszej nazywamy Gromniczną. Od świecy, która od gromów strzec miała i strzeże i która towarzyszy nam w najważniejszej i najtrudniejszej godzinie naszego życia, w godzinie śmierci. Zapalona gromnica, gdy ciemność przychodzi i światło gaśnie płonie światłem nadziei, że żadna ofiara nie jest daremna.

Czemu służy taka zabawa?
K. Wojnarowska
2010-01-24

Nieletni i „prawie dorośli”, wynajmujący na własną rękę lokal, bawiący się bez kontroli rodziców, którzy z przymrużeniem oka traktują obecność na imprezie sporych ilości alkoholu? Ile takich imprez odbędzie się jeszcze w karnawale?
    Uczniowie III klasy gimnazjum wynajmują przed sylwestrem salę, tzn. najpewniej ktoś pełnoletni dokonuje za nich formalności. Inny dorosły kupuje im wódkę, wino i piwo. Może nie tylko. Na imprezę 15-latków zgodę wyrażają ich rodzice. Nie jeden czy dwóch, ale wielu. Potem, już w trakcie sylwestrowej nocy, „nowocześni” rodzice zaglądają do sali dzieciaków, ale zapewne kończy się to na staniu w progu. Bo inaczej widzieliby, że potomstwo hula na rauszu. Nad ranem umiera tam 15-letni chłopak. Pogotowie próbuje go reanimować – za późno.
    Ile takich imprez sylwestrowych odbyło się jak Polska długa i szeroka? Nieletni i „prawie dorośli”, wynajmujący na własną rękę lokal, bawiący się bez kontroli rodziców, którzy z przymrużeniem oka traktują obecność na imprezie sporych ilości alkoholu? Ile takich imprez odbędzie się jeszcze w karnawale? Ile ofiar przyniosą?

"Niedziela"

Pewnie, że z miłością
ks. Proboszcz
2010-01-17

Zwykle odwołują się do niej ci, co w życiu byli od niej bardzo daleko. Miłości domagają się drobni i więksi oprawcy. Ludzie, którzy niejednemu zaszli za skórę. Kiedy zmieniły się czasy i nie można dowodzić jedynie słusznych tez drogą administracyjną i bezpośrednimi środkami przymusu trzeba zgodzić się na dialog. Poprowadzony jednak w taki sposób by „słuszne” było na wierzchu. Inaczej wszystko psu na budę.

Dlatego odwoływanie się do miłości. Doszukiwanie się w nauce Jezusa Chrystusa tego co wygodne, co najbardziej odpowiada. A Jezus mówi: „kto chce mnie naśladować, niech bierze krzyż swój”. Krzyż nie należy tylko do Chrystusa. Nie jest ozdobnym dopełnieniem awangardowego przyodziewku. Jest znakiem długo nierozumianym, porażającym.

Kiedy krzyż przebił się do naszej świadomości, staje się też znakiem miłości wymagającej, dopełniającej się wśród ludzi – przebaczającej, jak również  wynagradzającej za zło popełnione.

Boże Narodzenie
Ks. Tomasz
2009-12-27

Boże Narodzenie jest wydarzeniem, przez które Bóg wchodzi w historię świata i człowieka z orędziem Swej zbawczej miłości. Wymaga ono jednak głębokiej wiary w to, że nie mamy tu do czynienia tylko z jakąś pobożną historią, ale konkretem mającym wpływ na życie każdego człowieka. Moment ten każe każdemu z nas postawić sobie to pytanie:  jaki jest stan mojej wiary? Dopóki pozostajemy na płaszczyźnie mniej lub bardziej teoretycznych rozważań o sprawach wiary lub pytamy o życie innych i o to, co bezpośrednio nie dotyka naszej egzystencji, rozmowa o wierzeb przychodzi w miarę łatwo. Jednak postawa autentycznej wiary wyrasta z decyzji, by na wzór Maryi pozwolić Bogu wejść w nasze życie i zmienić w nim dosłownie wszystko. Kiedy w Ewangelii czytamy, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego", może warto uświadomić sobie przede wszystkim to, że wola Stwórcy realizuje się w naszym życiu bardzo często zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażamy i potrzeba owej głębokiej pokory i ufności, by ją zaakceptować.

Grudzień - czas nadziei.
ks. Proboszcz
2009-12-13

Nadziei doszukujemy się zwykle w innej porze roku. Wiosna budzi nadzieję. W naszych zaprawionych optymizmem porze­kadłach, kiedy nie potrafimy doszukać się słów pociechy rzucamy jak ostatnią deskę ratunku słowa: „aby do wiosny”. Nie najłatwiejszy jest w naszej strefie klimatycznej czas grudniowy, ma jednak swoje powody do optymizmu. Kiedy wcześnie robi się ciemno i kiedy mrok tak szybko nie odchodzi, możemy w inny sposób patrzeć na świat.

Kiedy zacierają się kontury krajobrazów, kiedy niezbyt dokładnie dostrzegamy to, co nas otacza z konieczności uruchamia się nasza wyobraźnia, człowiek staje się wrażliwszy i ostrożniejszy. Wrażliwość otwiera nas na rzeczywistość, która jest poza doświa­dczeniem zmysłowym, ostrożność nakazuje nam pewien dystans do otaczającego nas świata.
Jak w uczniowskim zeszycie
ks. Zenon
2009-12-06

   Doskonale znamy tę piosenkę przyrównującą życie ludzkie do szkolnej nauki, gdzie też mamy do czynienia z radościami, ale też i z niepowodzeniami, mamy grono przyjaciół, są też i nam nieprzychylni... Szkoła jednak nie trwa wiecznie - kiedyś kończy się nauka, a potem pozostają tylko, albo prawie wyłącznie miłe wspomnienia. Owszem, dla tych, którym udało się edukację zakończyć z pozytywnym wynikiem. Co z pozostałymi? Przedziwnie kształtowały się ich losy, często pozostając nam osobiście nieznane.
   Szkoła to jednak ma do siebie, że zaczyna się (zwykle) 1 września i tego też dnia uczniowie dowiadują się kiedy rok się zakończy. Z życiem jest inaczej: przychodzimy na świat “o różnych porach” i nikt nie wie, kiedy nas zeń odwołają. I ta właśnie różnica winna nas niepokoić. Logicznie rzecz biorąc, winniśmy żywić w sobie chęć “zdania do wieczności”. A przecież nie wszyscy tego chcą. (Podobnie jak nie wszystkim zależy na zdobyciu wiedzy.) Rolą nauczyciela jest mobilizować swoich uczniów do wytężonej pracy. Czynią to poprzez sprawdziany, kolokwia, prace domowe i klasowe... Ocena, a co za tym idzie, ostateczna kwalifikacja ucznia, jest zwykle wypadkową ich wszystkich. Bez tej mobilizacji któż wie, jaką byłaby praca uczniów, jaką ich wiedza?
   Czas adwentu jest jednym z owych okresów sprawdzających nas. Pewnie, że nie musimy... Nic nie musimy. (Jak uczeń w szkole, który “co najwyżej” przykrość sprawi rodzicom.) Mamy jednak okazję. Nasz Nauczyciel ponownie mobilizuje nas, wyznaczając nową pracę. Praca jest dowolna, ale temat jasno określony: adwent. Jakoś trzeba go Bogu przedstawić... W jakiejś formie przeżyć... Może przypomną się dziecięce poranne wstawania, gdy rodzice rozpalali wcześnie rano piec, by leniwie wstające na roraty dzieci, mogły ogrzać zimne ubranka przy ciepłych kaflach? Może przypomnieć należy ową pierwotną gorliwość, nakazującą podjęcie konkretnych postanowień na ten czas? Może jest to ograniczenie w zakresie jakichś przyjemności, na przykład słodycze, telewizja? Może warto popracować nad cnotą punktualności czy porrządku? Może lepiej przyłożyć się do modlitwy? A może właśnie owe wczesnoporanne roraty? To ostatecznie tylko sprawdzian, rodzaj pracy domowej - próba mobilizacji uczniów przez Nauczyciela. Bo czas jest krótki. Zbyt krótki. Nie mogę przeliczać go na lata, bo w zapasie może tylko minuty?... Niczego nie muszę, ale czasem wystarczy okazać choćby dobrą wolę.

Chrystus Król Wszechświata
ks. Proboszcz
2009-11-22

Już niewiele a znajdziemy się za rogatkami uroczystości, która wieńczy cały trud naszego rocznego wędrowania. Człowiek chcąc tego czy nie, poddany jest presji czasu. Czas nas ogranicza, pomaga ustalić punkty odniesienia, pozwala jednocześnie nabrać dystansu do dokonanych dzieł czy przebytej drogi.

Uroczystością Chrystusa Króla kończy się kolejny odcinek naszej drogi. Przez dzieje świata Kościół, społeczność kroczy skupiając się wokół Jezusa Chrystusa, Boga i Zbawiciela, który jest naszym naturalnym przewodnikiem i Mistrzem.

Przez Słowo i Sakramenty celebrujemy Mistyczne Ciało Jezusa w Kościele. Taką drogę, wybrał sam Bóg, aby trafić do ludzi. Właśnie w ten sposób objawia się pokora Boga, „będąc bogaty stał się ubogi, podobny do ludzi”. Obecności Chrystusa, przez poszczególne okresy roku liturgicznego,  doświadczaliśmy na różne sposoby. Rytm tych spotkań wyznaczała nam liturgia Kościoła, kiedy wszystko przychodziło do nas w określonym czasie i w ustalonym porządku. Na te zbiorowe, wspólnotowe przeżycia mogły się nakładać doświadczenia własne, osobiste. Każdy z nas mógł sobie uświadomić, ile łask otrzymuje od Boga, w jaki sposób i w czym bywa doświadczany. Każdy z nas w różnych doświadczeniach swojego życia mógł rozpoznać wolę Bożą oraz odpowiedzieć na widoczne wyzwania.

Bóg zapłać
ks. Zenon
2009-11-01

Minęło zaledwie pół roku. Tak - gdyby liczyć jeden dzień za miesiąc, to pół roku. Istot- nie bowiem od lipca 1994 roku upłynęły 183 miesiące. Był to czas radosny, fantastyczny, przepełniony życzliwością i serdecznością Parafian od św. Leona i nie tylko. Ogromna erudycja i doświadczenie życiowe oraz przykład pokory i służby tutejszego Proboszcza były dla mnie doskonałą lekcją - jak się okazuje - na (chciałoby się powiedzieć) przyszłość. Ta jednak stała się teraźniejszością.
   W minioną środę, całkowicie osłupiały, odebrałem z rąk naszego Arcybiskupa dekret ustanawiający mnie proboszczem Parafii pw. Chrystusa Króla w Gdyni- Małym Kacku. Ze skutkiem natychmiastowym. Dlatego, gdy do rąk szanownych Czytelników dotrze ten numer naszego biuletynu, będę już na służbie nieco dalej... Wybaczcie, że nie było pożegnania, ale 1) nie było na to czasu, a 2) przy takim przywiązaniu... nie wiem, czy bym podołał. Dlatego jako wolę Bożą przyjąłem fakt, że już w niedzielę muszę być na nowej placówce. Dlatego też, unikając emocjonalnych pożegnań, tą drogą podziękować pragnę serdecznie za tak wiele przejawów okazanej mi życzliwości oraz przeprosić za wszystko, co było złe z mojej strony. We wdzięcznej pamięci zachowam tę Parafię z nadzieją wsparcia modlitewnego - choćby w tym roku kapłańskim. Bóg zapłać za wszystko!

Z radością do domu Pana
ks. Zenon
2009-10-25

Psalm 122 rozpoczyna się słowami: Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano: “Pójdziemy do domu Pana”. Słowa te wyśpiewywali ludzie, którzy do Jerozolimy mieli niekiedy po 300 km. Być może to kwestia odległości, rzadkich widzeń “u Pana”... A może to po prostu sprawa głębokiej pobożności, mającej świadomość tego, kim naprawdę jest Bóg i każde spotkanie z nim nakazującej traktować jako wyjątkowe szczęście. Obyśmy i my, gotując się do niedzielnego spotkania z Panem, przywdziewali radość.

Parafialna frekwencja
ks. Zenon
2009-10-18

W minioną niedzielę odbyło się doroczne liczenie wiernych we wszystkich kościołach w naszym kraju. Liczono ilość przychodzących na nabożeństwa mężczyzn i kobiet oraz podobnie przyjmujących Komunię świętą. Niestety, nie mamy powodów do zadowolenia. Ostateczne wyniki nie napawają optymizmem. Gdy jeszcze przed kilku laty frekwencja ta oscylowała w naszej parafii w okolicach 42-43 %, to już bodaj trzy lata temu było zaledwie 35-36 %. Ostatnia niedziela pokazała obraz jeszcze smutniejszy: 30%. Można się usprawiedliwiać niesprzyjającą pogodą, ale ciekawe dlaczego przeszkadzała ona przeważnie ludziom młodym, w sile wieku - starsi (jak na dyżurze) stawili się przed Bogiem. Trzeba wołać i krzyczeć, przypominać, że opuszczenie niedzielnej Eucharystii jest grzechem ciężkim, ale przede wszystkim przypominać, że to przywilej miłości - jeśli kochasz, to chyba chcesz się przynajmniej spotkać, porozmawiać, posłuchać...   

Msze św. kościół
Św. Leona Wiielkiego
i Stanisława Kostki
  • pn-sob: 7.00, 8.00, 18.00;
  • nd i święta: 7.00, 8.30, 10.00, 11.30, 13.00, 18.00;
  • święta znieś.: 7.00, 8.00, 10.00, 17.00, 18.00.
Msze św. kościół
Św. Leona Wielkiego
w wakacje:
  • nd 19.00
w rok szkolny:
  • sob: 17.00;
  • nd i święta: 10.30, 12.00;
Licznik odwiedzin: 04637811
Powered by APSI © copyright 2009-20 by Parafia św. Leona W. w Wejherowie