Idol czy Zbawiciel? ks. Janusz | 2012-04-01 |
W niedzielę Palmową odczytuje się opis Męki Pańskiej. Jest to tekst o ogromnym ładunku emocjonalnym. Dlatego nie należy się dziwić, że nie tylko wzruszał ale także przez wieki inspirował wyobraźnię artystów. Znamienne, że także w naszych czasach cierpiący Jezus jest osobą, z którą identyfikuje się wiele grup ludzkich. Może to nie najwłaściwsza kolejność, ale nie można nie wspomnieć o hippisach, kontestatorach i wszelkiego rodzaju wolnych ptakach, którym nie odpowiadają żadne konwenanse, umowy społeczne a nawet usankcjonowane prawem reguły życia. Ci w osobie Jezusa widzą idola, który łamie tradycyjne zasady religii oraz obyczajowości żydowskiej. Na skutek tego ściąga na siebie gniew skorumpowanej elity społeczności żydowskiej i musi odejść na zawsze. Wolny, niewinny i bezbronny. Dlatego można i trzeba o Nim pisać songi, rock-opery i musicale. Jezus jest także ideologicznym przywódcą dla walczących o wolność rewolucjonistów i partyzantów. Piętnuje niesprawiedliwe stosunki społeczne i wszelkie przejawy totalitaryzmu władzy. Bogaczom grozi wiecznym potępieniem. Łazarza, któremu psy liżą rany, umieszcza na łonie Abrahama. Heroda nazywa chytrym lisem a faryzeuszów grobami pobielanymi. Łamie więc określony porządek społeczno-polityczny. Jest rewolucjonistą. Nic więc dziwnego, że wpadł w pułapkę zastawioną na Niego przez politycznych opozycjonistów. Stąd Jego Ewangelię cytuje się w programach walki wyzwoleńczej. Przyjęta perspektywa interpretacji jest tak fascynująca, że ulegają jej nawet szacowni skądinąd bibliści. Można by przytaczać jeszcze wiele innych punktów odniesienia, z których dokonuje się swoistej interpretacji opisów Męki Pańskiej. Nie w tym rzecz, by był to wykaz wyczerpujący. Są to jedynie przykłady na to, jak osoba cierpiącego Jezusa ożywia wyobraźnię wielu współczesnych. Szkopuł polega jednak na tym, że przytoczone interpretacje są w swej istocie chybione. Lansowanie Jezusa na hippisa, kontestatora, partyzanta lub innego cierpiętnika, zniekształca podstawowy sens jego posłannictwa. Jezus Chrystus, Syn Boży, nie po to przyjął cierpienie, by uczyć kogokolwiek partyzantki lub polityki. On przyszedł na świat, by odkupić nas z grzechu. Jego śmierć to nie wynik ślepych sił, które sprzysięgły się przeciw Niemu. Przecież On sam był świadom zbliżającej się śmierci, zapowiadał ją i wychodził jej naprzeciw. Znamienny szczegół pozostawił w swojej Ewangelii św. Marek. Otóż, relacjonując podróż do Jerozolimy, zaznacza, że „Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili" (Mk 10, 32). A przecież nie szedł w nieznane. „Mówił im o tym, co miało Go spotkać: Oto idziemy do Jerozolimy. Tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie" (Mk 10, 33-34). Nie sposób wyliczyć w króciutkim szkicu wszystkich wypowiedzi Pisma Św., które podkreślają odkupieńczy sens śmierci Chrystusa. Warto może jedynie przypomnieć, że Jan Paweł II już na początku swojego pontyfikatu chciał ostrzec przed zbyt łatwą i fałszywą fascynacją osobą Jezusa. Dlatego swoją pierwszą programową encyklikę rozpoczął od słów: „Odkupiciel Człowieka, Jezus Chrystus, jest ośrodkiem wszechświata i historii."
|