Nadeszła godzina Wtorek VII tyg. Wielkanocnego | 2009-05-26 |
Motywem przewodnim obu dzisiejszych czytań jest pożegnanie z tym światem. Pan Jezus przemawia podczas Ostatniej Wieczerzy, a św. Paweł mówi do starszych Kościoła w Efezie, przeczuwając również swoje bliskie odejście. Jakże podobne są owe słowa, wypowiadane przez Mistrza i Jego Apostoła! Mówią oni zupełnie inaczej, ale tak naprawdę mówią to samo. Są to słowa ludzi niejako porwanych w biegu, którzy choć nie zdołali ukończyć dzieła – bo musi ono trwać – to mają poczucie dobrze spełnionego obowiązku, a dokończenie misji powierzają swoim najbliższym współpracownikom. Oto dwa przykłady pięknego odchodzenia z tego świata. Co prawda Paweł nie od razu z nim się pożegna – jeszcze wiele dobrego dokona, a i też wiele wycierpieć będzie musiał, ale widać, że jest gotów. Prawdą jest, że pożegnanie się z tym światem jest z pewnością rzeczą trudną. Ludziom z przeszłości też nie było łatwiej. W tym względzie nie ma eksperta. Nikt nie przyszedł z tamtej strony i nie pouczył. Próby generalnej też nie będzie (nie licząc oczywiście nielicznych przypadków śmierci klinicznej). Jak więc dobrze umrzeć? Istnieje opowiadanie o człowieku niezwykle pracowitym i zaradnym, który dorobił się znaczącego majątku. Niestety nie mógł liczyć na kontynuację swojego dzieła. Nikt z domowników nie budził nadziei na to. Przyszedł jednak czas rozstania się z tym światem. W swoim poczuciu sprawiedliwości był przekonany, że nie może synowi zostawić tego, na co ten nie zapracował, a z pewnością lekką ręką trwonić będzie krwawicę ojca. Na łożu śmierci dzierżył więc sakiewkę złotych monet z mocnym postanowieniem, że nie odda jej nikomu – będą go musieli z tym skarbem pochować… Niedoczekanie jego! Gdy ostatni dech z piersi uszedł, syn odciął woreczek z ręki ojca, któremu pozostał w zaciśniętej, zimnej dłoni kawałek nieprzydatnego płótna… Odchodzić z radością – jak Chrystus, wszystko uznawać za śmieci – jak Paweł, to właśnie jest najlepszy sposób odejścia. Ale uczyć się tego trzeba żyjąc jeszcze…
|