Takimi słowami zwrócił się Jezus do Jaira, gdy ten dowiedział się, iż jego córka zmarła: Nie bój się, wierz tylko. Droga przełożonego synagogi najpierw naznaczona była nadzieją – znajdę Nauczyciela z Nazaretu i poproszę go o uzdrowienie, następnie radością – Cudotwórca się zgodził, później smutkiem – córka zmarła, by w końcu doświadczyć radości z zawierzenia słowom Jezusa. Wytrwać do końca przy Chrystusie, Jego Słowie wymagało pokonania w tym przypadku szczególnej trudności – zwycięstwa nad śmiercią. Ludzki rozum jest w tym wypadku za słaby – śmierć kończy ludzkie życie. Nie da się wrócić, a jednak w tym momencie zatroskany ojciec słyszy słowa, by się nie bać i wierzyć.
Niewątpliwie taką wiarę nosiła w sercu kobieta cierpiąca na krwotok. Dwanaście lat cierpienia, wizyt u lekarzy, trosk i zmartwień przyniosła do Jezusa z myślą, by dotknąć się chociaż Jego płaszcza, a będzie uzdrowiona. Odeszła wolną od swojej dolegliwości, bo miała wiarę i wyznała całą prawdę.
Dom Jaira napełniło szczęście, gdy dwunastoletnia córka wstała i zaczęła jeść. W tym błogosławieństwie swój udział miał przełożony synagogi, który nie uległ rozpaczy, nie zwątpił, że Chrystus może wciąż pomóc.
Gdybyśmy wierzyli i nie bali się zaufać Bogu do końca, to może i my bylibyśmy świadkami różnych cudów. Do nas także te słowa, by nie bać się i wierzyć, są skierowane. Czyż w wielu sprawach świata nie ufamy bardziej sobie lub innym, a nie Bogu i Jego Słowu? Z tego powodu mniej pokonanych nałogów, nawróconych grzeszników, uzdrowionych z chorób...
Nie zapraszamy Jezusa do naszego życia modlitwą otwartą i pełną zwierzenia, nie pragniemy, by kierował naszym życiem, nie znajdujemy czasu w niedziele na Eucharystię, nie prosimy Boga o błogosławieństwo w sakramencie małżeństwa, spowiadamy się tak rzadko, jak tylko się da. Nie jest to obraz wszystkich chrześcijan, ale niestety dotyczy on coraz większej liczby młodzieży i pokoleń trzydziesto- i czterdziestolatków. Gubimy gdzieś Boga, próbujemy żyć bez Niego, wydaje nam się, że poradzimy sami
sobie i do szczęścia drogę znajdziemy. Myślę, że Bóg każdemu da szansę na znalezienie tej właściwej drogi przez życie, która wiedzie ku Stwórcy. Czasem mogą to być chwile, w których czuje się Jego obecność intensywnie, słyszy się głos powołania, innym razem spotkanie z Jego posłańcem – człowiekiem wiary, spotkanie z cierpieniem, które staje się krzyżem-kluczem do nieba, czy ze śmiercią, która staje się bramą do Życia.
Dziewczynka – córka Jaira jest dowodem, że śmierć niczego nie kończy, że jest Ktoś mocniejszy od śmierci.
Spotkanie z Jezusem pozwala zobaczyć siłę wiary, która przyniosła zdrowie kobiecie cierpiącej na krwotok i życie córce przełożonego synagogi. Aby doświadczyć tego, trzeba szukać Jezusa, trzeba Go znaleźć. Dopiero to osobowe stanięcie przy Chrystusie i oddanie się Mu wyzwala z tego, co złe, co jest chorobą, nałogiem a nawet śmiercią. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych i chociaż brzmi to jak frazes, uwierz, że z każdej Twej niedoli, z każdego problemu, Stwórca znajdzie wyjście. Tak wielu świadków z kart Nowego Testamentu potwierdza tę prawdę, tak wielu świętych i błogosławionych swoimi żywotami udowadnia, że w czasach Kościoła wciąż Bóg żyje i słucha swoje dzieci, także i całe grono współczesnych nam chrześcijan opowie niejedną historię, która potwierdzi aktualność, że Bóg jest blisko, że jest z nami. Ich naśladujmy, a nie tych, którzy z duchowego lenistwa zrobili sobie życiową dewizę. Pójdź dziś na spotkanie z Chrystusem, a może znajdziesz ten czas także w tygodniu w czasie Twych wakacji, urlopu czy wypoczynku? Nie bój się, tylko wierz!
Odnośniki do dzisiejszych czytań: