Asceza ks. Piotr | 2015-02-20 |
Asceza na Wielki Post Słowo "asceza" nie jest zbyt modne. Zwykle kojarzy się z negatywnym stosunkiem do życia. "Asceci" są więc ludźmi, którzy odrzucają wszelkie dobro, jakie daje im świat. Surowa asceza może mieć swoje źródło w ukrytym i nieuświadomionym masochizmie. Niejednokrotnie asceza była samoudręczeniem. Patrząc na etymologię słowa asceza, zauważamy, że pierwotnie nie miało ono znaczenia negatywnego. Pochodzi od greckiego słowa askeó, które znaczy ćwiczyć się, trenować. Zamiast odrzucać coś, co jest dobre, chodzi o systematyczny i dobrze zorganizowany wysiłek zmierzający do osiągnięcia celu. Kiedy weźmiemy pod uwagę pierwotne znaczenie słowa "asceza", wtenczas staje się jasne, że życie godne człowieka zawiera w sobie elementy ascezy. Według Jana od Krzyża, cel naszego życia streszcza się w pierwszym przykazaniu: kochać Boga całym swoim sercem i ze sił wszystkich. Miłość taka oznacza, że w każdych warunkach konsekwentnie wybierasz Boga i tym samym odrzucasz wszystko, co nie jest Bogiem. To oderwanie i milczenie pozwolą Bogu w sposób wolny realizować swoje dzieło we mnie, jeżeli świadomie odrzucę moje "pożądania". Nie wystarczy tak po prostu, że pogodzę się z każdą sytuacją, jaka mnie dotknie, że nie będę protestował, kiedy Bóg podda mnie próbie. Jeżeli chcę, by Bóg był celem mojego życia, to koniecznością jest bym świadomie Go wybierał. Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy akceptowaniem woli Bożej, a pragnieniem Boga. Jeżeli "tylko" jestem zaangażowany w taki sposób, że wszystko przyjmuję z ręki Boga, to zapewne jestem na dobrej drodze. W końcu wyćwiczysz się w tym do tego stopnia, że kiedy zbliży się czas nieuchronnej śmierci, to przyjmę ją łagodnie i ze spokojem. Droga do wolności Sposób rozumowania Jana od Krzyża polegający na odrzucaniu wszystkiego, co nie jest Bogiem lub do Niego nie prowadzi, jest ascezą. Czy to realne, by zawsze odrzucać wszystko to, co "nie zbliża do Boga"? W pracy jesteśmy zmuszeni widzieć i słyszeć tak różne rzeczy, które wcale bezpośrednio nie wzbudzają miłości do Boga, a wprost przeciwnie. Jan od Krzyża zachęca: "I wszystkie zmysły tak trzeba umartwiać, oczywiście w miarę możności. Jeśli bowiem nie możesz czegoś uniknąć, wystarczy, że się nie ma w tym upodobania, chociażby się odczuwało te wrażenia". Rzecz sama w sobie nie stanowi przeszkody w drodze do Boga, ale pragnienie posiadania, jakie się w nas rodzi w konfrontacji z daną rzeczą. Wyzbycie się upodobań i pożądania rzeczy tego świata czyni duszę swobodną i ogołoconą, choćby wiele posiadała". Decydującą przeszkodą w zjednoczeniu z Bogiem, który jest miłością, jest zakorzeniony w człowieku egoizm. Egoizm i miłość to dwie sprzeczności. Dlatego trzeba podjąć nieugiętą walkę z egoizmem obierając przeciwną drogę. Cóż innego może to oznaczać, jak nie to, by wyzbyć się spontanicznych egocentrycznych skłonności i podjąć coś, co jest o wiele trudniejsze?. Nie chodzi o to, by zawsze czynić to, co jest trudniejsze, ale by "skłaniać się" do tego, co trudniejsze. Czy to jest nieludzkie? Czy raczej nie jest tak, że ten, kto pozwala prowadzić się przez "to lubię - tego nie lubię" nie żyje po ludzku? W ascezie chodzi o wolność od wewnętrznego zniewolenia, wolność aby bez ograniczeń przyjmować miłość Boga.
|