Niepotrzebne uprzedzenia św. Ignacego Loyoli | 2009-07-31 |
Niedaleko pada jabłko od jabłoni – powiada nasze przysłowie, ale nie mówi, że zawsze! Żydzi z pewnością również mieli podobnie brzmiące, a z pewnością oddające tę prawdę mądrości, że po człowieku można spodziewać się zwykle tego, czego doświadczyć można w jego rodzinie. W odniesieniu do Chrystusa podziałało to jak hamulec, jak blokada kompletna – z jednej strony ziomkowie Jego podziwiali Go: Skąd u Niego ta mądrość i cuda?, z drugiej zaś powątpiewali o Nim. A dlaczego? Otóż tylko dlatego, że… znali Jego Rodziców i dalszą rodzinę. Jak to można się pomylić! Jakże łatwo nie docenić kogoś tylko dlatego, że „trudno się po nim czegoś wyjątkowego spodziewać”. Tylko dlatego niewiele zdziałał tam cudów. A miał przecież takie możliwości! Tak wiele mógł im pomóc! Nic z tego – nie uwierzyli. Czy dziś coś się zmieniło? Przecież ten Chrystus, którego znamy od urodzenia, do którego składaliśmy dziecięce rączki, o Nim uczyliśmy się na katechezie, Jemu wyznawaliśmy nasze grzechy – przyzwyczailiśmy się do Niego i może to czasem osłabia wiarę? Owszem, ale tylko wtedy, gdy nie była ona pogłębiona i pozostała na poziomie pierwszokomunijnym… Iluż to katolikom wydaje się, że wszystko wiedzą o Bogu i (niemalże) znają Jego możliwości, stąd ważą się oceniać, co jest w Jego mocy, a co zdecydowanie jest poza Jego zasięgiem działania. No, cóż? Błąd Nazarejczyków i dziś dziurawi worek łask Bożych…
|