Niebezpieczeństwo tłumu Poniedziałek XXII tyg. zwykłego | 2009-08-31 |
Sytuacja opisana w dzisiejszej Ewangelii jest co najmniej niezrozumiała. Oto bowiem Pan Jezus, który w swoim mieście udaje się do synagogi, a tam powstaje, by czytać, nie budzi niczyjego zdziwienia. Mało tego: gdy zaczyna wyjaśniać pisma, wielu zadziwia swoją mądrością. Są wręcz dumni ze znajomości z Nim: Czy nie jest to syn Józefa? Aż tu nagle, ni stąd, ni z owąd (jak pogoda w górach) diametralnie zmieniają się ich nastroje – zamierzają pozbawić Go życia… Cóż ich tak zbulwersowało? No właśnie, to jest najciekawsze. Gdy bowiem Pan Jezus odwołał się do słów Izajasza: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie… mówiąc, że dziś wypełniły się te słowa (wiadomo, że na Nim się spełniły), oni nadal przyświadczali Mu i dziwili się mądrości, z jaką przemawiał. Rozjuszył ich Pan Jezus dopiero słowami o proroku, który nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Czy to nie dziwne? Wiadomo, że nie należy się zbytnio przejmować opiniami ludzkimi – są one bardzo złudne i rzadko kiedy zgodne. Może ktoś pochwalić nas za coś, za co ktoś z następnego szeregu surowo skarci… Kto z nich ma rację? No właśnie. Jeszcze gorzej wygląda to w odniesieniu do tłumu. Gdy mówi się czasem o zbiorowej mądrości narodu, to przecież zakrawa to na kpinę. Nie ma czegoś podobnego. (W przeciwieństwie do głupoty.) Tłum przecież nie myśli – myślą poszczególne osoby. (I to nie wszystkie.) Widać to na załączonym obrazku: od podziwu graniczącego z uwielbieniem do morderczej nienawiści droga okazała się bardzo krótką. Pozostaje tylko pytanie: Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że tłum nie jest w stanie myśleć. Jest on plastyczną, bezkształtną i bezwolną masą, na którą wpłynąć mogą zupełnie nieoczekiwane, nieprzewidywalne, często absolutnie anonimowe osobniki. Wszystko zależy od czasu reakcji i siły naporu. Jak się przed tym bronić? – Tworzyć wspólnoty. Wspólnota bowiem tym różni się od tłumu, że podmiotowo traktuje każdego ze swych członków, podporządkowuje się celowi nadrzędnemu – w tym wypadku Bogu – a po drodze wyłuskuje, na drodze sprawdzianów i doświadczeń tzw. autorytety, które nie są samokreującymi się idolami, ale przywódcami napełnionymi mądrością. Stąd tak trudno walczyć ze wspólnotą kościelną – przynajmniej tak długo jak pozostaje wspólnotą, niepodobną do tłumu.
|