Dom modlitwy Św. Rafała Kalinowskiego | 2009-11-20 |
Od kilku dni w czytaniach dni powszednich śledzimy sytuację narodu wybranego pod okrutnymi rządami Antiocha Epifanesa. Tyran ów prześladował wierzących w jedynego Boga, wielu zasądzając na męczeńską śmierć. W cierpiących pod jego rządami narastał gniew a zarazem bezsilna rozpacz. Cóż można było zrobić? W upokorzeniu i hańbie znosili więc tyrana, od Boga jedynie wyczekując ratunku. To był początek nawrócenia. Stan prześladowań zawdzięczali oni oczywiście własnym grzechom, które z dnia na dzień pchały ich ku większemu jeszcze odstępstwu, aż zapętliły się w taki rodzaj wolności, który stał się dla nich biczem dokuczliwym… Wtedy wzdychali, modlili się, aż uprosili nadzieję odmiany: bunt Matatiasza, partyzantka Judy Machabeusza, kolejne jego zwycięstwa, rosnące zastępy wiernych Bogu, aż wreszcie – opisywane w dzisiejszym czytaniu – oczyszczenie świątyni. Tak, bo świątynia zawsze miała być domem modlitwy, miejscem spotkania z Bogiem. Ewangelia mówi o wypędzeniu ze świątyni sprzedających, bo oni również stanowili przeszkodę dla świątyni, sakralnej budowli, w wypełnianiu jej zwykłej funkcji. Świątynia ma być domem modlitwy… Dom ten staje się niepotrzebny, gdy brakuje w nim modlących się. Pomyślmy o naszych świątyniach w kontekście Chrystusowego przypomnienia: „Mój dom będzie domem modlitwy”. Jakże często nasze świątynie są pozamykane. Rozumiemy to i akceptujemy, bo o zbyt wielu aktach wandalizmu w kościołach słyszeliśmy. A dlaczego są one możliwe? – Bo nie ma w nich ludzi modlących się! Gdy dom Boży przestaje być miejscem modlitwy, gdy zaczyna brakować w nim orantów – staje się jaskinią zbójców. W pewnym momencie i naszą, wejherowską świątynię trzeba było kluczyć również w ciągu dnia. To było zrozumiałe i dla większości tyleż oczywiste, co roztropne. Nalegania jednak wielu (również podczas wizyt kolędowych) sprawiły, że ponownie otwarto kościół dla modlących się i znów strzela on ku górze ognikami modlitewnych westchnień. Tego ognia jednak trzeba pilnować, podtrzymywać go i rozdmuchiwać, bo gdy zacznie przygasać – nastanie czas zbójców.
|