Jak wąż starodawny Sobota XXXIV tyg. zwykłego | 2009-11-28 |
W ostatnich dniach Kościół karmi nas proroctwami uniwersalnymi. Uniwersalnymi dlatego, że w zasadzie już się one zrealizowały, gdy chodzi o okrucieństwo scen i obrazów odnoszących się do Bożych wybrańców. To wszystko już było, ale też jeszcze będzie… Tak zwanego końca czasów jeszcze nie było (– przecież wciąż żyjemy w ciele). Aby jednak zapanować mogło to, co duchowe, piękne i szlachetne, najpierw przyjść musi – zgodnie z proroctwami – to, co ohydne, odrażające i związane z cierpieniem sprawiedliwych. Pan Jezus powiedział kiedyś, że królestwo Boże przyjdzie niedostrzegalnie. To prawda, ale też i dywersanci tegoż królestwa nie wdzierają się doń siłą, co w naturalny sposób budzić by musiało sprzeciw napadniętych. Lepiej jest udać nieznajomego (jak wąż w Edenie) i pytać, rozmawiać, przedstawiać swój punkt widzenia, wpływać na zmniejszenie wymagań, „unowocześniać”, neutralizować jednoznaczności, otwierać się na nie znane, akceptować odmienne itd. Z czasem dojdzie do tego, co już znamy: „Niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że są one rozkoszą dla oczu i że nadają się one do zdobycia wiedzy”… W takiej sytuacji trudno się bronić. Przecież formalnie nie było agresji. Jest tylko „inność”. Inność – niestety – zaraźliwa. Jak się przed nią bronić? Tylko w jeden sposób: „Czuwajcie i módlcie się”. Dlaczego mielibyśmy dyskutować i narażać się na zmianę tradycyjnych poglądów pod wpływem rozmowy z nieznajomymi, gdy możemy utwierdzać się w dobrym podczas spotkań z najlepszym i najwierniejszym Znajomym – Przyjacielem. Jak najczęściej z Nim rozmawiać, jak najwięcej z Nim przebywać, słuchać Jego i jak najczęściej pytać o radę każdego dnia i w każdej chwili. Oto sposób obrony.
|