Aby owoc wasz trwał. Piątek V tyg. Wielkanocnego | 2009-05-15 |
Można zachwycać się tajemnicą powołania Bożego, można a nawet należy odczuwać wdzięczność względem Tego, który bez naszych zasług wezwał, wybrał, powołał. Tak, ale choć to wdzięczne i taktowne, to przecież nie wystarczające. Pan Jezus wyraźnie mówi: wybrałem was i przeznaczyłem na to, abyście szli i owoc przynosili. To przecież najzupełniej zrozumiałe. Każdy – no, może z wyłączeniem dzieci, nie rozumiejących wartości pieniądza – który podejmuje jakąkolwiek inwestycję, musi przecież obliczyć jej skutki. Niechby to było przedsięwzięcie najbardziej błahe, choćby kupno ołówka, zawsze towarzyszyć mu winno pytanie: Czy jest mi to potrzebne? – bo przecież wiąże się z jakimś realnym kosztem. Gdy zaś chodzi o sprawy poważne, gdzie i koszta większe i ewentualne ryzyko dotkliwsze, refleksja na temat potrzeby winna być tym bardziej wnikliwa. Pan Jezus już dokładnie wszystko sobie obliczył – wszystkie za i przeciw – zanim skierował wezwanie do któregokolwiek z ludzi. Jeśli więc my, przy wszystkich swoich ułomnościach, kalkulujemy, obliczamy, oceniamy – by nie ponieść straty, to tym bardziej On, Bóg, który tak wiele w nas zainwestował. Stąd nie tylko oczekiwanie owocu, ale również jego trwałości – by owoc wasz trwał. Czasem trzeba drzewo zaszczepić, niekiedy wystarczy tylko obłożyć nawozem, ale trzeba coś robić – by były owoce i by trwały…
|